niedziela, 24 maja 2009
w nieskończoności
w nieskończoności [1]
tu na obrzeżach światła
mrok jest największy
ciemność uparcie próbuje zmęczyć powieki
ktoś idzie lecz go nie widać
ktoś umarł i ślad po nim zaginął
marzenia jak gwiazdy odległe
nadają podróży kierunek
choć same nie są celem
to co ukryte w nas
jest próbą czerni
choć noc nie jest celem
jest wędrowaniem odwiecznych marzycieli
światło stawia w prawdzie
daje się poznać z każdej strony
choć wszędzie wygląda inaczej
jest progiem nieskończoności
[1] 15.01.09
sobota, 23 maja 2009
ekonomia raju
pamięć [1]
życie nabiera kształtu gdy się dopala
potem już tylko pamięć
ta niebieska nauczycielka życia
która wszystkim zawadza
na przedprożu nieba
gdzie gwiazdy spadają w czeluść
poeci między gwiazdami szukają przyszłości
a ona pokraczna córka historii
sterczy na jednej nodze
pomiędzy prawem do wolności
a dowolnością poglądów
z których nic nie wynika
oprócz nieszczerych chęci
opasanych cichym powiewem pieniędzy
kto ma za dużo będzie mu odjęte
na rajskim rachunku zysków i strat
ekonomia raju jest bardzo prosta
miałeś dla innych lecz nie skorzystałeś
wybór był twój więc nie oczekuj nic
oprócz własnego prawo do wolności
dobrze że na rajskiej giełdzie
każdy ma prawo do miłosierdzia
a piekło jest rajem utraconych szans
[1] 12.11.08
ogień
piątek, 22 maja 2009
zadziwienie
zadziwienie [1]
to dziwne
ile w człowieku się skrywa
błękitu nieba
który trzeba wydobyć
pielęgnować zawzięcie
czuć pod palcami natchnienia
głębię anielskich metafor
pięknie jest
gdy człowiek siebie na nowo odkrywa
uczy się być więcej niż mieć
i zawsze wierzy w opatrzność
tych najmniejszych wzruszeń
pięknie jest
tak się jeszcze zadziwiać
[1] 29.03.08
to dziwne
ile w człowieku się skrywa
błękitu nieba
który trzeba wydobyć
pielęgnować zawzięcie
czuć pod palcami natchnienia
głębię anielskich metafor
pięknie jest
gdy człowiek siebie na nowo odkrywa
uczy się być więcej niż mieć
i zawsze wierzy w opatrzność
tych najmniejszych wzruszeń
pięknie jest
tak się jeszcze zadziwiać
[1] 29.03.08
niebo nabrało kształtu wieczności
miłość dojrzewająca złączyła nam ręce
połączyły się w nas sklepienia
gdzie światło świeciło w tym samym kierunku
pomimo ciemności
twoja nadzieja rodziła moje zaufanie
wierność uczyła wytrwałości
nawet jeśli różnią nas przeczucia
istnieją dwa światy ze wspólnym niebem
nic co małe działo się w nas nie zaniknienic
co wielkie zrodziło się z nas nie zaginie
pomiędzy nami jest przestrzeń wiary
ja wierzę w twoje zbawienie przy moim udziale
ty wierzysz we mnie nawet gdy słabnę
w dniu w którym poezja stała się wyznaniem
moja miłość łagodnie unoszona wiatrem
przyczajona u twojego cienia jest tajemnicą
odwiecznego stwarzania dwóch światów
gdzie jesteśmy tylko cieniem wiecznego tak
[2] 01.01.09
[2] 01.01.09
w drodze
w drodze [1]
idziemy jak ślepcy zajęci własnymi sprawami
piszemy wiersze wcielamy marzenia
wciąż zabiegani gubimy milczenie
gdzieś zapatrzeni w strukturę odległą
myśl do myśli nie zawsze dobiega
nie tworzy ciągu odzwierciedlenia
życie jak dąb z otwartymi ranami
powoli umiera
a kamień co leży pośrodku drogi
kolejnym jest jądrem negacji
brakuje nam wtedy gdy bardzo pragniemy
jesteśmy gdy inni nas odnajdują
są prawdy odwieczne które nas drażnią
lecz to nie zmienia że są nam potrzebne
[1] 06.04.08
idziemy jak ślepcy zajęci własnymi sprawami
piszemy wiersze wcielamy marzenia
wciąż zabiegani gubimy milczenie
gdzieś zapatrzeni w strukturę odległą
myśl do myśli nie zawsze dobiega
nie tworzy ciągu odzwierciedlenia
życie jak dąb z otwartymi ranami
powoli umiera
a kamień co leży pośrodku drogi
kolejnym jest jądrem negacji
brakuje nam wtedy gdy bardzo pragniemy
jesteśmy gdy inni nas odnajdują
są prawdy odwieczne które nas drażnią
lecz to nie zmienia że są nam potrzebne
[1] 06.04.08
aleja marzeń [2]
w korowodzie tańczących słów
tuż przy alei marzeń
człowieka dobrego nie można odnaleźć
sam przychodzi gdy jest potrzebny
w naszej podróży wykreślanych zdarzeń
mądrość zgubiona w nawale pragnień
bólem cierpienia na powrót się rodzi
takie jest życie jaka zawartość w nas
tego co jawne nie skryte w sobie
sztuką jest kochać tak do szaleństwa
dzień się pochyla ku zapomnieniu
tam gdzie wyrazy zostają w tyle
nasze są sprawy niespójne myśli
spalone listy nieślubnej pamięci
goni nas prędkość ciągłego żądania
w pędzie ku czemuś co nas okrąża
wolni jesteśmy miarą ubóstwa
tym co zabrakło pewności w siebie
tacy jesteśmy w pochodzie wierszy
które trzeba jednak odszukać
zanim odejdzie zanim się skończy
ta krótka chwila alei marzeń
[2] 09.10.06
w korowodzie tańczących słów
tuż przy alei marzeń
człowieka dobrego nie można odnaleźć
sam przychodzi gdy jest potrzebny
w naszej podróży wykreślanych zdarzeń
mądrość zgubiona w nawale pragnień
bólem cierpienia na powrót się rodzi
takie jest życie jaka zawartość w nas
tego co jawne nie skryte w sobie
sztuką jest kochać tak do szaleństwa
dzień się pochyla ku zapomnieniu
tam gdzie wyrazy zostają w tyle
nasze są sprawy niespójne myśli
spalone listy nieślubnej pamięci
goni nas prędkość ciągłego żądania
w pędzie ku czemuś co nas okrąża
wolni jesteśmy miarą ubóstwa
tym co zabrakło pewności w siebie
tacy jesteśmy w pochodzie wierszy
które trzeba jednak odszukać
zanim odejdzie zanim się skończy
ta krótka chwila alei marzeń
[2] 09.10.06
środa, 20 maja 2009
pod krzyżem
są takie miejsca[1]
są takie miejsca
gdzie wielbłąd przechodzi przez ucho igielne
człowiek dla człowieka samarytaninem
a pasterz bierze na ramiona odnalezioną owcę
są takie miejsca
gdzie tylko troje stało pod krzyżem
ręce piłata są ciągłym wyrzutem
a kogut pieje sto i trzy razy
są takie miejsca
tylko trudno je znaleźć
w zalewie sensacji
w pogoni za ilością sprzedanych nakładów
w nadrzędności prawa od zachwytu miłości
są takie miejsca
[1] 26,02.07
są takie miejsca
gdzie wielbłąd przechodzi przez ucho igielne
człowiek dla człowieka samarytaninem
a pasterz bierze na ramiona odnalezioną owcę
są takie miejsca
gdzie tylko troje stało pod krzyżem
ręce piłata są ciągłym wyrzutem
a kogut pieje sto i trzy razy
są takie miejsca
tylko trudno je znaleźć
w zalewie sensacji
w pogoni za ilością sprzedanych nakładów
w nadrzędności prawa od zachwytu miłości
są takie miejsca
[1] 26,02.07
wtorek, 19 maja 2009
wart zapamiętania
wart do zapamiętania [1]
wiersz się musi odleżeć
wysuszyć na lince poprawności
wydobrzeć po ciężkim porodzie natchnienia
musi ostygnąć z ognia zawziętości
z tego co wielkie a takie przyziemne
z tego co małe a wciąż niedosięgłe
wiersz se musi poleżeć
nabrać w płuca ogłady
chwycić w żagle ciętego zefirka
tylko wtedy jest wart przeczytania
gdy sam nabierze pewności
że jest wart zapamiętania
[1] 30.07.06
wiersz się musi odleżeć
wysuszyć na lince poprawności
wydobrzeć po ciężkim porodzie natchnienia
musi ostygnąć z ognia zawziętości
z tego co wielkie a takie przyziemne
z tego co małe a wciąż niedosięgłe
wiersz se musi poleżeć
nabrać w płuca ogłady
chwycić w żagle ciętego zefirka
tylko wtedy jest wart przeczytania
gdy sam nabierze pewności
że jest wart zapamiętania
[1] 30.07.06
w cieniu aniołów
Pan Bóg lubi poetów [1]
na białej karcie zagiętej na rogach
na białej karcie zagiętej na rogach
rozlazłym pismem w cieniu aniołów
tworzy prawicą chronologię zdarzeń
zagubione pięć minut w teatrze absurdu
zaś lewą dłonią odwiecznej twórczości
wygładza próżność nadętej ambicji
wyciąga za uszy zbytniej dowolności
wyrywa chwasty samouwielbienia
Pan Bóg lubi poetów ma do nich słabość
czasem w nich budzi odgłos kamienia
[1] 21.07.06
[1] 21.07.06
wobec nas [2]
wobec nas
stręczycieli łatwych wyborów
na ukos życia
pod latarniami zapomnień
dzieję się coś co warto pochwycić
ująć przestrzenią słowa
namalować obrazem zachwytu
tę chwilę twojego oddania
już czas na wyciągnięcie spojrzenia
czuć zapach skoszonej trawy
na wzniesieniu utraty
gdzie światło z nocą się zmaga
a nasze łagodne uśmiechy porywu
uczą się tworzyć w sobie
odbicie słowa
które się nigdy nie myli
wobec nas
[2] 18.10.06
wobec nas
stręczycieli łatwych wyborów
na ukos życia
pod latarniami zapomnień
dzieję się coś co warto pochwycić
ująć przestrzenią słowa
namalować obrazem zachwytu
tę chwilę twojego oddania
już czas na wyciągnięcie spojrzenia
czuć zapach skoszonej trawy
na wzniesieniu utraty
gdzie światło z nocą się zmaga
a nasze łagodne uśmiechy porywu
uczą się tworzyć w sobie
odbicie słowa
które się nigdy nie myli
wobec nas
[2] 18.10.06
milczeniem po drugiej stronie
milczeniem po drugiej stronie [1]
świat ma tylko pamięć
tę chwilę zadumy po latach cierpienia
która po nocach wśród ognisk śmierci
szuka zagubionego synka
małego żydka z ulicy granicznej
gdzie zaczynała się wieczność
śmierć jako ofiara za świata głupotę
za nienazwane grzechy ludzkości
jest śmiercią co boli
milczeniem po drugiej stronie
[1] 15.04.08
świat ma tylko pamięć
tę chwilę zadumy po latach cierpienia
która po nocach wśród ognisk śmierci
szuka zagubionego synka
małego żydka z ulicy granicznej
gdzie zaczynała się wieczność
śmierć jako ofiara za świata głupotę
za nienazwane grzechy ludzkości
jest śmiercią co boli
milczeniem po drugiej stronie
[1] 15.04.08
ptaki poezji
poniedziałek, 18 maja 2009
barwami jesieni
oczekiwanie
niedziela, 17 maja 2009
wolne od zatroskania
uwielbiam patrzeć na dzieci
uwielbiam patrzeć na dzieci
wolne od zatroskania czasu
przepadam przechodzić na ich stronę
świat przemierzając kulawym kucykiem
z kotkiem mruczkiem o jednym oku
z małym prosiaczkiem o wielkim sercu
uwielbiam patrzeć na dzieci
wolne od świstu kul i płaczu matek
gdy nie przechodzą na nasza stronę
z karabinem w ręku
z krwią pod powiekami
z raną utraconego dzieciństwa
uwielbiam patrzeć na dzieci
wolne od zatroskania czasu
przepadam przechodzić na ich stronę
świat przemierzając kulawym kucykiem
z kotkiem mruczkiem o jednym oku
z małym prosiaczkiem o wielkim sercu
uwielbiam patrzeć na dzieci
wolne od świstu kul i płaczu matek
gdy nie przechodzą na nasza stronę
z karabinem w ręku
z krwią pod powiekami
z raną utraconego dzieciństwa
osobliwy
osobliwy [1]
dziwny to naród
który czerwień połączył z bielą
czystość natury z odwiecznym cierpieniem
podziałem na pół za wolność własną i cudzą
przedziwny to naród
który Bogu składa się w ofierze w Bogurodzicy
koroną króla Jana Kazimierza
trzymając w dłoni targowicy zdradę
osobliwy to naród
który z popiołów niebytu się odrodził
błąkając się pomiędzy upadkiem a odnową
wciąż w jednym niepodległość z głupotą łącząc
dwoisty to naród
który buduje przyszłość w oddali
niezmienny jest tyko w jednym
wciąż łatwo dzielić się daje brakiem mądrości
[1] 03.05.07
dziwny to naród
który czerwień połączył z bielą
czystość natury z odwiecznym cierpieniem
podziałem na pół za wolność własną i cudzą
przedziwny to naród
który Bogu składa się w ofierze w Bogurodzicy
koroną króla Jana Kazimierza
trzymając w dłoni targowicy zdradę
osobliwy to naród
który z popiołów niebytu się odrodził
błąkając się pomiędzy upadkiem a odnową
wciąż w jednym niepodległość z głupotą łącząc
dwoisty to naród
który buduje przyszłość w oddali
niezmienny jest tyko w jednym
wciąż łatwo dzielić się daje brakiem mądrości
[1] 03.05.07
płomień życia
płomień życia
jest w naturze ludzkiej przestrzeń czasu
gdzie pełnia nasza dzieli się na wiele źródeł
drzemie w naszych okrętach cisza morska
czasem budzi się w nas
nawałnica tworzenia rzeczy nowych
jest w człowieku siła najczystsza
morze stwarzania siebie na wiele sposobów
ukrywa się w nas burza przemienności
spływa z człowieka cień jego cienia
miłość tworzenia wiara zwycięstwa
płodzi człowiek człowieka
sumienie czyste jak łzy na Bożych powiekach
jest w nas odwieczne pragnienie życia
w tej jednej chwili
w tej jednej chwili
w tej jednej chwili
w której wystawiłeś na pośmiewisko
śmieszność własnych poglądów i ocen
przestałeś odgrywać role na scenie życia
wyzwoliłeś siebie z niewoli posiadania
wszystkiego i wszystkich na własność
spojrzałeś w lustro doświadczeń
zniekształconego obrazu
przestałeś mówić długimi zdaniami
właśnie wtedy zyskałeś więcej
niż przez całe mozolnie tkane życie
dopiero teraz możemy rozmawiać
o tym co boli lub czego nie ma
wreszcie jesteś sobą
powiedz mi
powiedz mi
powiedz mi zwyczajnie jakbyś mówiła sobie
bez dużych liter i bez kropki na końcu
powiedz mi o tym co ja już wiem
ale pragnę dotknąć twoich słów ciepłem moich warg
powiedz mi zwyczajnie jakbyś jadła chleb
bez ucieczki w przenośnię
powiedz mi to tak abym ujrzał w twoich oczach
radość z wypowiedzianych słów
powiedz mi zwyczajnie jakbyś mówiła sobie
bez dużych liter i bez kropki na końcu
powiedz mi o tym co ja już wiem
ale pragnę dotknąć twoich słów ciepłem moich warg
powiedz mi zwyczajnie jakbyś jadła chleb
bez ucieczki w przenośnię
powiedz mi to tak abym ujrzał w twoich oczach
radość z wypowiedzianych słów
drzewo posiadania
w naszym ogrodzie
w pogoni za kryształem dostatku
wciśnięci w maszynę do produkcji gotówki
wykreślamy z kalendarza ważne daty
ze wspomnień wyrzucamy adresy znajomych
którym nie wyszło w biznesie
którzy wyjechali szukać szczęścia gdzie indziej
którym zabrakło wiary że można inaczej
zawęża się grono patrzących z uśmiechem
rośnie klasa bogatych sobie
w ogrodzie naszego raju wyrosło drzewo
posiadania wszystkiego na własność
w pogoni za kryształem dostatku
wciśnięci w maszynę do produkcji gotówki
wykreślamy z kalendarza ważne daty
ze wspomnień wyrzucamy adresy znajomych
którym nie wyszło w biznesie
którzy wyjechali szukać szczęścia gdzie indziej
którym zabrakło wiary że można inaczej
zawęża się grono patrzących z uśmiechem
rośnie klasa bogatych sobie
w ogrodzie naszego raju wyrosło drzewo
posiadania wszystkiego na własność
wiara ikara
wiara ikara
są takie dni
gdy budzi się we mnie gwałtowna siła latania
chciałbym wznieść się wysoko
i poczuć się wolnym
jak ptaki wolno żyjące
chciałbym wznieść swe nagie ciało
pełne ufności w przestrzeń zbędną od śmierci
od granic i głupich wojen
są takie dni
gdy budzi się we mnie gwałtowna siła latania
chciałbym wznieść się wysoko
i poczuć się wolnym
jak ptaki wolno żyjące
chciałbym wznieść swe nagie ciało
pełne ufności w przestrzeń zbędną od śmierci
od granic i głupich wojen
jak tu nie wierzyć w to koło wolności
toczące się po łagodnym nieboskłonie
w każdym z nas
w każdym z nas jest coś
w każdym z nas jest coś
nie ujawnione do końca
nie dopięte
sfałszowane trochę zagięte
na pół i na ćwierć
coś co nam radzi jak żyć
i gdzie się kierować
do których zapukać drzwi
i z kim nie jadać kolacji
a nawet jak pisać wiersze
ukrywamy w sobie anioła stróża od wszystkiego
i tego co nie chciał ugiąć kolana
tyle w nas tego co warto uchwycić
zapisać wierszem
w każdym z nas jest coś
nie ujawnione do końca
nie dopięte
sfałszowane trochę zagięte
na pół i na ćwierć
coś co nam radzi jak żyć
i gdzie się kierować
do których zapukać drzwi
i z kim nie jadać kolacji
a nawet jak pisać wiersze
ukrywamy w sobie anioła stróża od wszystkiego
i tego co nie chciał ugiąć kolana
tyle w nas tego co warto uchwycić
zapisać wierszem
niepewność
drzewa szumią samotnie
jesiennie
przed wschodem słońca
poeta zarabia na życie różnie [1]
gdy poeta zarabia na życie
skręcając elektronikę w jeden wyrób gotowy
to nie przestaje pisać wierszy
nawet gdy wstaje przed wschodem słońca
a życie nabiera kształtu materii
którą trzeba przerobić w określonym czasie
poezja jest wtedy półproduktem
elementem kolejnych doświadczeń
opakowaniem gdzie trzeba dobrze schować
mozolnie zebrane elementy
wraz instrukcją użytkowania
i gwarancją na lepsze jutro
poeta zarabia na życie różnie
najmniej na słowie które jest jego życiem
[1] 12.08.08
gdy poeta zarabia na życie
skręcając elektronikę w jeden wyrób gotowy
to nie przestaje pisać wierszy
nawet gdy wstaje przed wschodem słońca
a życie nabiera kształtu materii
którą trzeba przerobić w określonym czasie
poezja jest wtedy półproduktem
elementem kolejnych doświadczeń
opakowaniem gdzie trzeba dobrze schować
mozolnie zebrane elementy
wraz instrukcją użytkowania
i gwarancją na lepsze jutro
poeta zarabia na życie różnie
najmniej na słowie które jest jego życiem
[1] 12.08.08
sobota, 16 maja 2009
okno
z mojego okna świat widać inaczej [1]
I
z mojego okna świat widać inaczej
niebo jest zawsze otwarte na małe uczynki
żona z mężem są dla siebie stworzenii
sztuką jest dla nich siebie odnaleźć
niekiedy po wielu latach błądzenia
Bóg jest przyjacielem człowieka
tylko z góry widzi inaczej i więcej
więcej też wymaga ale wtedy łaskawy
zmienia myślenie i tworzy możliwość
II
z mojego okna poezji widać inaczej
ja zawsze gotowy aby kochać bez zobowiązań
ty otwarta na piękno mojego zachwytu
my ociosani ciągłym brakiem wszystkiego
z wiarą pod rękę i nadzieją pod powiekami
czytamy te same wiersze choć inaczej je odbieramy
żyjemy po skosie nieba
gdzie słońce świeci lecz nie oślepia
mamy dla siebie szacunek wzajemny
i to okno przez które widać szerzej
III
z mojego okna wiary widać inaczej
zło jest przez złego a dobro zależy ode mnie
miłość dojrzewa po latach czasami trzeba poczekać
cierpliwość jest cnotą którą rzadko się ceni
Bóg daje ile nam jest potrzebne
tylko nam ciągle za mało
i po swojemu świat chcemy urządzać
a potem w nas się zamyka to okno
z którego widać więcej
[1] 21.01.09
kłamca
piątek, 15 maja 2009
pokusy
znowu to samo
znowu to samo [1]
znowu słowa przypięte do lęku
opuszkami palców znaczą
czarne kształty białego ekranu
nie ma w nich powabu ani łatwego odbioru
są kieszonkowym zmilczeniem
w wyrośniętej płaszczyźnie ruchomych obrazów
gdzie łatwiej wciskać penisy do gęby
niż słowo wypisać na odrzwiach swych powiek
i zdobyć tę pewność że piękno jest piękne
nagie i kształtne z wybrzuszeniami
z kędziorkiem skręconych włosów
i wcale nie trzeba poprawiać proporcji
tyle w nas piękna na zewnątrz ile dobroci na co dzień
znowu tak samo
zanika kultura zdrowego myślenia
a rośnie zachęta szybkiego napięcia
lecz znika to co tak łatwo przyciąga
zbytni języczek uwagi
zaniknie świeżym tchnieniem historii
zawsze tak samo choć ciągle inaczej
[1] 29.01.07
czwartek, 14 maja 2009
w oczekiwaniu
widok na przestrzeń nierzeczywistą [1]
z mojego miejsca przy oknie w przedostatnim przedziale
pociągu który jeszcze nie zdążył wyjechać a już był spóźniony
widać było wszystko dokładnie proszę wysokiego sądu
jak oskarżona nierzeczywistość chciała nas oszukać
wabiła pięknem zielonego pejzażu błękitem nieba kusiła
zapraszając wieczność do środka przedziału
a gdy tak zauroczeni oczekiwaliśmy raju
bilety proszę chrypiącym głosem kontroler przywrócił nas
do tej rzeczywistości która wszystko może jeśli zechce
nawet wieczność przegonić na samym starcie
[1] 02.05.08
z mojego miejsca przy oknie w przedostatnim przedziale
pociągu który jeszcze nie zdążył wyjechać a już był spóźniony
widać było wszystko dokładnie proszę wysokiego sądu
jak oskarżona nierzeczywistość chciała nas oszukać
wabiła pięknem zielonego pejzażu błękitem nieba kusiła
zapraszając wieczność do środka przedziału
a gdy tak zauroczeni oczekiwaliśmy raju
bilety proszę chrypiącym głosem kontroler przywrócił nas
do tej rzeczywistości która wszystko może jeśli zechce
nawet wieczność przegonić na samym starcie
[1] 02.05.08
środa, 13 maja 2009
nowe świątynie
chcieliśmy wolności [1]
w niedzielny poranek tuż po kościele
idą dzieci wraz z rodzicami
na świąteczny spacerek do supermarketu
i nic w tym zdrożnego
kiedyś to trzeba zrobić jeśli tydzień za krótki
przecież chcieliśmy wolności
a wolność to rzecz naturalna
jednych pobudza do aktywności w dni wolne
a innych zniewala potrzebą pracy
przecież chcieliśmy wolnych sobót
a o niedzieli zapomnieliśmy
[1] 04.06.08
w niedzielny poranek tuż po kościele
idą dzieci wraz z rodzicami
na świąteczny spacerek do supermarketu
i nic w tym zdrożnego
kiedyś to trzeba zrobić jeśli tydzień za krótki
przecież chcieliśmy wolności
a wolność to rzecz naturalna
jednych pobudza do aktywności w dni wolne
a innych zniewala potrzebą pracy
przecież chcieliśmy wolnych sobót
a o niedzieli zapomnieliśmy
[1] 04.06.08
w moim mieście 4
w moim mieście 4 [1]
w moim mieście zmęczone menele
między śmietnikiem a witrażem krzyża
zasypiają w nadziei jutra
skurczonej do pełnej butelki
tego co tak szybko pomaga
rozwiązać wszystkie problemy
w moim mieście jeżdżą tramwaje
ze śmierdzącymi wyrzutkami historii
którym się już nie chce
niezdolni do niczego
zeszli o szczebel niżej w ewolucji darwina
w moim mieście omijane są pewne ulice
gdzie światło nie dociera do wnętrza
tylko anioł ciemności rozdaje niepamięć
swojego imienia stałego adresu
oto menel archetyp upadku
[1] 20.10.06
w moim mieście zmęczone menele
między śmietnikiem a witrażem krzyża
zasypiają w nadziei jutra
skurczonej do pełnej butelki
tego co tak szybko pomaga
rozwiązać wszystkie problemy
w moim mieście jeżdżą tramwaje
ze śmierdzącymi wyrzutkami historii
którym się już nie chce
niezdolni do niczego
zeszli o szczebel niżej w ewolucji darwina
w moim mieście omijane są pewne ulice
gdzie światło nie dociera do wnętrza
tylko anioł ciemności rozdaje niepamięć
swojego imienia stałego adresu
oto menel archetyp upadku
[1] 20.10.06
poniedziałek, 11 maja 2009
oczekiwanie
oczekiwanie
dotknięci szumem morza
odpływają
wolni od nagłych trosk i majątków
zanikają
wpatrzeni w ciasną bramę wiary
oczekują
światła wschodzącego słońca
żyją
dotknięci szumem morza
odpływają
wolni od nagłych trosk i majątków
zanikają
wpatrzeni w ciasną bramę wiary
oczekują
światła wschodzącego słońca
żyją
niedziela, 10 maja 2009
na ramiona
na ramiona [1]
podnieść zarzucić na ramiona
być plewą tej ziemi
pójść przed siebie w podniosłość chwili
po której nigdy nie będzie tak samo
ziarno rzucone tęsknotą nieba
zroszone krwistym potem
palcem wiary wydłubie miłość
w starym drzewie przydrożnej kapliczki
unieść siebie na wysokość pragnień
tak aby słowo zmieniało marzenia
a to co się ciągle zaczyna od nowa
mogło w nas przetrwać kolejne ukrzyżowanie
[1] 12.03.07
Moja ulubiona praca
Całość znajduje się na http://drogakrzyzowakazika.blogspot.com/
fotomania
nowoczesny bohater
nie miał już sił patrzeć na nagie kobiety
nie mógł oczu wbijać między wersety
by upajać się nowoczesnością form
gdzie nawet biała plama bez liter
jest poezją
naprzeciw ludzi siadał i znikał
w labiryncie rozdwojonego myślenia
nie umiał żalić się Bogu
a zawsze kulił nogi wieczorem
skopany nadmiarem ludzkich emocji
dziwnie też umarł
odszedł stojąc w kolejce po prawdę
własnych bolesnych doświadczeń
na obrzeżach odjeżdżających pociągów
doścignięty pociskiem nienawiści
wydobytym z niepisanego prawa historii
że śmierć jednostki uszlachetnia cierpienie
nie miał już sił patrzeć na nagie kobiety
nie mógł oczu wbijać między wersety
by upajać się nowoczesnością form
gdzie nawet biała plama bez liter
jest poezją
naprzeciw ludzi siadał i znikał
w labiryncie rozdwojonego myślenia
nie umiał żalić się Bogu
a zawsze kulił nogi wieczorem
skopany nadmiarem ludzkich emocji
dziwnie też umarł
odszedł stojąc w kolejce po prawdę
własnych bolesnych doświadczeń
na obrzeżach odjeżdżających pociągów
doścignięty pociskiem nienawiści
wydobytym z niepisanego prawa historii
że śmierć jednostki uszlachetnia cierpienie
pomiędzy ( dorastanie do polskiej poprawności )
pomiędzy niebyłym a przeszłym
wykreślam słabe wiersze
wycinam z nich rylcem poprawności
pisowni naszego języka
formy czasu przeszłego odpowiednie do wieku
żłobię w nich strumień zapomnienia
uśmiercam własne spojrzenie młodości
dorastam do polskiej poprawności
stawiania interpunkcji tu gdzie należy
pisania łącznie lub oddzielnie nie z przedrostkami myślenia
zamknięty w przestrzeni prawidłowych słów
czasami bardzo tego żałuję
wykreślam słabe wiersze
wycinam z nich rylcem poprawności
pisowni naszego języka
formy czasu przeszłego odpowiednie do wieku
żłobię w nich strumień zapomnienia
uśmiercam własne spojrzenie młodości
dorastam do polskiej poprawności
stawiania interpunkcji tu gdzie należy
pisania łącznie lub oddzielnie nie z przedrostkami myślenia
zamknięty w przestrzeni prawidłowych słów
czasami bardzo tego żałuję
Subskrybuj:
Posty (Atom)